© Borgis - Postępy Nauk Medycznych 2-3, s. 99-104
*Ryszard Brzozowski
Wspomnienie o profesorze Witoldzie Orłowskim
Memory of prof Witold Orłowski
Autor jest jednym z ostatnich uczniów profesora W. Orłowskiego.
Emerytowany profesor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.
Streszczenie
Witold Eugeniusz Orłowski urodził się w roku 1874 w Guberni Mińskiej. Wydział Lekarski Wojennej Akademii Medycznej ukończył w Petersburgu w wieku 22 lat. Przez przeszło 10 lat pracował w charakterze wolontariusza w Klinice Chorób Wewnętrznych Profesora Pasternackiego w Petersburgu. W roku 1980 uzyskał stopień doktora a następnie veniam legendi w zakresie chorób wewnętrznych. 2 lata po doktoracie Profesor Pasternaki zlecił droku W. Orłowskiemu złożenie podania o habilitację, pomimo iż dorobek naukowy jego liczył tylko 15 prac ogłoszonych drukiem. W tamtych latach dopuszczenie do tak zwanych aktów habilitacyjnych oznaczało konieczność wygłoszenia wykładu na wybrany własny temat oraz zbadanie wyznaczonego przez komisję chorego a ponadto szczegółowe zreferowanie stwierdzonych nieprawidłowości.
Słowa kluczowe: witold orłowski
Summary
Key words: witold orłowski
Autor jest jednym z ostatnich uczniów profesora W. Orłowskiego. Emerytowany profesor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.
Witold Eugeniusz Orłowski urodził się w roku 1874 w Guberni Mińskiej. Wydział Lekarski Wojennej Akademii Medycznej ukończył w Petersburgu w wieku 22 lat. Przez przeszło 10 lat pracował w charakterze wolontariusza w Klinice Chorób Wewnętrznych Prof. Pasternackiego w Petersburgu. W roku 1900 uzyskał stopień doktora a następnie veniam legendi w zakresie chorób wewnętrznych. 2 lata po doktoracie Prof. Pasternacki zlecił Dr. W. Orłowskiemu złożenie podania o habilitację, pomimo iż dorobek naukowy jego liczył tylko 15 prac ogłoszonych drukiem. W tamtych latach dopuszczenie do tak zwanych aktów habilitacyjnych oznaczało konieczność wygłoszenia wykładu na wybrany własny temat oraz zbadanie wyznaczonego przez komisję chorego, a ponadto szczegółowe zreferowanie stwierdzonych nieprawidłowości.
W roku 1903 rząd Carski zatwierdził habilitację Dr. W. Orłowskiego. Miał on wówczas dopiero 29 lat. Należy podkreślić, iż w latach 1896-1907 okresu Petersburskiego pracy Dr W. Orłowski pracował w okresie letnim jako lekarz uzdrowiskowy w Essentukach. Muszę podkreślić, że po habilitacji przyszły Prof. W. Orłowski pracował nadal w tej samej klinice, którą po śmierci Prof. Pasternackiego prowadził Doc. Fawicki. W roku 1904 Doc. W. Orłowski otrzymał pierwszą propozycję powrotu na teren ojczyzny i objęcie Katedry Farmakologii na Uniwersytecie Lwowskim. Dla przypomnienia podaję, iż Uniwersytet Jagielloński założony został w roku 1364, Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie w roku 1578, Uniwersytet Lwowski w roku 1661, Uniwersytet im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie powstał dopiero w roku 1817, a 2 dalsze uniwersytety w przedwojennej Polsce powstały w roku 1918 – Katolicki Uniwersytet Lubelski i w roku 1919 Uniwersytet Poznański.
W czasie pobytu w Petersburgu Profesor działał w kole lekarzy polskich. Grupa ta w roku 1906 liczyła łącznie 139 lekarzy. W roku 1907 ta polonia lekarska w Petersburgu przekształciła się w Polski Związek Lekarzy i Przyrodników.
W roku 1907 rozpoczyna się 2 etap pracy Doc. W. Orłowskiego na Uniwersytecie w Kazaniu. Był to najstarszy uniwersytet na terenie carskiej Rosji. Kazań był stolicą autonomicznej republiki Tatarii, miastem portowym nad Wołgą. W tym czasie był niezbyt dużym ośrodkiem miejskim, miał przeszło 200 tysięcy mieszkańców. Uniwersytet w Kazaniu już w roku 1905 rozpisał konkurs na dwie katedry internistyczne, ale dopiero 2 marca 1907 roku nastąpiło podpisanie przez Cara nominacji Doc. Witolda Orłowskiego na stanowisko profesora nadzwyczajnego. W tym czasie Profesor miał 33 lata.
Prof. W. Orłowski ocenił, iż nauczanie medycyny na Uniwersytecie w Kazaniu było dobrze zorganizowane. Warunki pracy i pobytu chorych były gorzej niż złe. Uległy one poprawie kiedy w roku 1912, Profesor objął klinikę po Prof. Zasieckim, który w tym czasie przeszedł na emeryturę. Wówczas cała Klinika Chorób Wewnętrznych składała się z 2 pomieszczeń dla chorych (bardzo dużej sali męskiej i kobiecej), sali wykładowej oraz pokoju dla lekarzy.
11 lat pracy w Kazaniu zaowocowało znaczącym unowocześnieniem pracy kliniki, rozszerzeniem działalności szkoleniowej, poprawą warunków dla chorych. W roku 1913 Uniwersytet nadał Profesorowi tytuł profesora zwyczajnego. Miał wtedy tylko 39 lat.
Zasługuje na wspomnienie praca społeczna Pana Profesora w Towarzystwie Naukowym Lekarskim, Uniwersytecie Ludowym, Towarzystwie Opieki nad Matką i Dzieckiem, a szczególnie w akcji zwalczania gruźlicy w Kazaniu. Ze wspomnień Prof. W. Orłowskiego z wielką przykrością piszę o niektórych Polakach mieszkających w Kazaniu, o konfliktach, tarciach w środowisku polonijnym. Ważnym faktem, z jakże odległej przeszłości, są prace Profesora w powstaniu na terenie Kazania 3 szkół podstawowych i 1 gimnazjum 8-klasowego z polskim językiem wykładowym. W krótkim okresie czasu Prof. W. Orłowski pełnił funkcję Dyrektora Szpitala Gubernialnego Ziemstwa Kazańskiego.
10 września 1918 roku opuszcza Kazań, udaje się do Tomska, a następnie do Irkucka. Rok później, także we wrześniu, otrzymuje w Irkucku telegram podpisany przez Komisarza Wojska Polskiego przy Admirale Kołczaku o powołaniu na stanowisko profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W drodze z Irkucka do Polski otrzymuje pismo urzędowe Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z 12 sierpnia 1919 roku, powiadamiające o mianowaniu postanowieniem z dnia 12 czerwca 1919 roku przez Naczelnika Państwa zwyczajnym profesorem medycyny wewnętrznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Obowiązki te w Krakowie miał podjąć 1 października 1919 roku.
Niestety droga powrotna do kraju trwała bardzo długo. Statek, którym płynął, dotarł do Gdańska dopiero 1 lipca 1920 roku. W okresie lipiec 1920 roku, grudzień 1925 roku Prof. W. Orłowski był Profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Krakowie w Klinice Chorób Wewnętrznych pracował w niezwykle znakomitym gronie. Pod jego kierownictwem pracowali wówczas: Dr Tadeusz Tempka (habilitowany przez Profesora późniejszy profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego), Dr Edward Szczeklik – późniejszy Profesor Akademii Medycznej we Wrocławiu, Doc. Karol Mayer – późniejszy Profesor Uniwersytetu Poznańskiego, Dr Mieczysław Wierzuchowski – późniejszy Profesor na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu we Lwowie, a po II wojnie światowej w Akademii Medycznej w Łodzi.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim pracowali w tym czasie wielcy nauczyciele akademiccy profesorowie Ciechanowski, Godlewski, Gądzikiewicz, Kostanecki, Lenartowicz, Rosner, Rutkowski i Wacholz. Poprzednikiem Prof. W. Orłowskiego w Klinice Chorób Wewnętrznych był Prof. Walery Jaworski. Klinika mieściła się głównie przy ul. Kopernika. Posiadała 60 łóżek, pracownię rentgenowską, dużą salę wykładową, bibliotekę z czytelnią, pracownie kliniczne oraz ambulatorium. Miała niestety tylko 4 etaty asystenckie.
Okres krakowski pracy Profesora W. Orłowskiego trwał niezbyt długo, niewiele ponad 5 lat. W Warszawie w grudniu 1924 roku zmarł Prof. Kazimierz Rzętkowski, wybitny nauczyciel akademicki, wspaniały internista. Wydział Lekarski Uniwersytetu Warszawskiego uznał, że najlepszym kandydatem na miejsce po Prof. Rzętkowskim będzie Prof. W. Orłowski. Środowisko warszawskie uznało więc zaproszenie Prof. W. Orłowskiego do pracy na wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego za niezwykle uzasadnione.
Postanowieniem z 19 września 1925 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej mianował Prof. W. Orłowskiego profesorem zwyczajnym diagnostyki i ogólnej terapii, a następnie profesorem zwyczajnym szczegółowej patologii i terapii chorób wewnętrznych Uniwersytetu Warszawskiego. Tak rozpoczął się czwarty i ostatni, najdłuższy okres pracy lekarskiej Profesora W. Orłowskiego. Ten warszawski okres obejmował łącznie 34 lata (1926-1960). Należy przypomnieć, iż Klinika Diagnostyczna w tym czasie miała siedzibę w Szpitalu Św. Ducha przy ul. Elektoralnej zaś Klinika Szczegółowej Patologii i Terapii Chorób Wewnętrznych znajdowała się w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy ul. Nowogrodzkiej. Według informacji podanych przez Prof. W. Orłowskiego ogólne warunki pracy, pobytu chorych były znacząco gorsze od tych, jakie istniały w Klinice Krakowskiej na ul. Kopernika.
Prof. W. Orłowski dokonał wkrótce reorganizacji kliniki. Utworzył szereg pracowni naukowych i diagnostycznych. W roku 1928 utworzył w klinice osobny Oddział Chorób Przemiany Materii, pracownie biochemiczne, pracownię kardiologiczną z gabinetem elektrokardiograficznym, pracownię serologiczno-bakteriologiczną, poradnię przeciwgruźliczą. W roku 1935 zorganizował poradnię przeciwgruźliczą dla młodzieży akademickiej wszystkich uczelni warszawskich, a w roku następnym, 1936, poradnię reumatologiczną. Powstały też w klinice pracownie doświadczalne na zwierzętach oraz kliniczna poradnia wychowania fizycznego.
Należy podkreślić wielce szeroki zakres prac naukowych prowadzonych w klinice w okresie międzywojennym. Obejmowały one zagadnienia kliniczne, anatomo-patologiczne, bakteriologiczne, balneologiczne, prace doświadczalne, a przede wszystkim biochemiczne. Muszę podkreślić za panem Prof. Walentym Hartwigiem, iż istniały różnice poglądów, co do celowości szeroko prowadzonych w klinice badań biochemicznych. Niektórzy uważali bowiem, że są to badania nieprzydatne w codziennej praktyce. Bardzo wysoką rangę miały prowadzone w klinice zespołowe badania nad przewlekłą niewydolnością krążenia. Z tego doświadczenia Prof. W. Orłowski wyciągnął wnioski powołując parę zespołów naukowych co było w tym czasie nowością nie tylko w skali europejskiej. Wyniki badań własnych konfrontował z piśmiennictwem zagranicznym. W latach 1928-1929 Prof. W. Orłowski organizował w klinice oraz na całym Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego szkolenie podyplomowe lekarzy, a klinika poza stałym szkoleniem ftyzjatrycznym, prowadziła też kursy szkoleniowe dla lekarzy poświęcone między innymi fizjologii i patologii wieku młodzieżowego, terapii chorób egzotycznych. Przez niespełna 20 lat (1928-1945) był Profesor Redaktorem Polskiego Archiwum Medycyny Wewnętrznej.
Wykłady prowadzone przez Prof. W. Orłowskiego dla studentów IV, V roku były bardzo interesujące. Dlatego uczęszczali na nie regularnie asystenci kliniki. Tak było w okresie przed wybuchem II wojny światowej.
Okres wojenny, wrzesień 1939 roku, jak napisała w swoich wspomnieniach z pierwszych miesięcy wojny pani Doc. Maria Rozwadowska-Dowżenko zmienił znacząco pracę kliniki. Paru asystentów nawet Doc. Stanisław Hrom, byli już w wojsku, duża część pragnęła zgłosić się ochotniczo. 2 września 1939 roku zaczęto wypisywać masowo pacjentów do domu, mieli pozostać tylko ciężko chorzy. W pierwszą niedzielę wojny, 3 września, w klinice pracował tylko Prof. Orłowski oraz 4 lekarki, w tym Doc. Eleonora Reicher. Do szpitala przywożono dużo ciężko rannych i chorych ze zburzonych domów. Chorzy oraz personel otrzymywali w ciągu dnia tylko zupę i herbatę.
Pan Profesor zamieszkał z całą rodziną na terenie kliniki, podobnie postąpili inni lekarze. Wszyscy mieszkali na korytarzu. Profesor wierzył w zwycięstwo Polaków. Oddał wkrótce z własnej inicjatywy dużą część pomieszczeń oraz pielęgniarek Klinice Chirurgicznej. Klinikę Chorób Wewnętrznych ewakuowano wkrótce do pomieszczeń Izby Skarbowej przy placu Starynkiewicza, gdyż taka była potrzeba. We wrześniu 1939 roku w Szpitalu Dzieciątka Jezus zginęło 350 osób, gdyż bomby lotnicze i pociski artyleryjskie nie omijały szpitala. Po upadku Warszawy zaczął się jakże trudny i tragiczny okres okupacji. Nastąpiła likwidacja Uniwersytetu Warszawskiego. Utworzono nielegalny Wydział Lekarski. Prof. W. Orłowski przez cały okres okupacji był Dziekanem Wydziału Lekarskiego w podziemnym Uniwersytecie Warszawskim. Prowadził w szerokim zakresie tajne nauczanie młodzieży lekarskiej.
Po powstaniu warszawskim wraz z pozostałym przy życiu personelem otwiera oddział szpitalny w Grodzisku Mazowieckim. W lipcu 1945 roku powraca do Warszawy. Pomimo niezbyt dobrego stanu zdrowia oraz wieku, pracuje ponad siły przy odbudowie kliniki. W roku 1947 zostaje przeniesiony na emeryturę. Nie rezygnuje jednak z pracy lekarskiej. Obejmuje wkrótce oddział wewnętrzny w szpitalu przy ul. Leszno.
W latach 1950-1951 ukazuje się cała seria nazywana przez wielu „złotą serią” książek Profesora Witolda Orłowskiego”. Pracowałem wówczas w Państwowym Zakładzie Wydawnictw Lekarskich, miałem bardzo ścisły związek z tymi publikacjami. Były to książki „Zarys ogólnej diagnostyki lekarskiej”, „Nauka o chorobach wewnętrznych” tom I – Narząd krążenia, tom II – Narząd oddychania. Choroby oskrzeli, płuc, opłucnej, tom III – Gruźlica płuc, choroby śródpiersia, tom IV – Narząd moczowy, tom V – Narząd trawienia, choroby przełyku, żołądka, tom VI – Choroby jelit i otrzewnej, tom VII – Choroby wątroby i układu żółciowego, choroby trzustki, tom VIII – Choroby gruczołów wewnętrznego wydzielania oraz „Szkic postępowania lekarskiego w Klinice Chorób Wewnętrznych”. Łącznie było to 10 tytułów, około 3200 stronic druku, które wymagały od Pana Profesora niespotykanie dużego wysiłku, głównie w tym czasie korektorskiego, wykonywanie skorowidzów, wychwytywanie licznych błędów, chochlików drukarskich, przestawień itp.
W okresie tych 2 lat, poza przygotowywaniem następnych wydań, wznowień, Prof. W. Orłowski wykonał korektę około 10 tysięcy stronic druku. Robił to niezwykle skrupulatnie, dostrzegał wiele błędów, których nie zauważali często zawodowi korektorzy. Nigdy nie zdarzyły się opóźnienia w korekcie autorskiej, nawet gdy była to partia szpalt trudna do pomieszczenia w pakownej teczce. Autor nigdy nie zawiódł, nie mogli dotrzymać kroku tylko wydawcy.
Pamiętam drobniutkie, czytelne pismo Profesora, pedantyczne, ale zrozumiałe dla wszystkich zmiany, znaki korektorskie, doklejone uwagi napisane osobiście na maszynie. Profesor był wielokrotnie w wydawnictwie, zaznaczały się bowiem nie małe rozbieżności i różnice zdań między Profesorem a niektórymi redaktorami, głównie nadzorującymi stronę stylistyczną.
Kiedyś w porze zimowej roku 1946 na sugestię Dr. A. Stańczyka poszedłem z nim na salę wykładową przepełnioną słuchaczami, głównie chyba studentami, aby wysłuchać wykładu Prof. Orłowskiego o niewydolności krążenia. Dr Stańczyk był zafascynowany osobą Profesora uważając go za najlepszego nauczyciela interny. Prof. Orłowski zrobił na mnie olbrzymie wrażenie, chociaż nie miałem przygotowania, aby w pełni zrozumieć ten wykład. Po wykładzie Profesora, Dr Stańczyk powiedział mi, że pragnął na tej drodze zmobilizować mnie do jeszcze większej pracy. Gdy po wielu latach zobaczyłem ponownie Prof. W. Orłowskiego spostrzegłem znaczące zmiany. Pan Profesor stał się jakby trochę niższy i szczuplejszy.
Według uczniów Prof. Orłowskiego stworzył on szkołę myślenia lekarskiego, która kształciła oblicze polskiej medycyny. Celem działalności Profesora było zachowanie pewnego fragmentu medycyny tradycyjnej oraz dążenie, torowanie drogi do medycyny współczesnej. „Jako kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Warszawskiego zainicjował formowanie się nowych specjalności, które na podobieństwo pędów wyrastających z pnia interny, szybko zdobywały prawo do życia i zapowiadały obfite owoce”. „W obrębie klinik przygotowywał asystentów, którzy zdobywali wiedzę i umiejętności w dyscyplinach, które z biegiem lat rozwinęły się w samodzielne specjalności medyczne”. Przytaczam te fragmenty artykułu Prof. Walentego Hartwiga „O człowieku, który wyprzedzał swoją epokę” z roku 1974. Ukazała się ona w specjalnym numerze Terapia i leki w związku ze 100-leciem urodzin Prof. W. Orłowskiego.
Rok 1952 Szpital Dermatologiczny przy ul. Leszno Oddział Chorób Wewnętrznych. Rozpoczynam pracę pod kierunkiem Profesora W. Orłowskiego. Jestem wolontariuszem, podobnie jak kilkanaścioro młodych lekarzy, pragniemy uczestniczyć w szkole nauki własnej w tak zwanej szkole Orłowskiego. W oddziale panował, był wszechobecny niepowtarzalny nastrój pracy i chęć doskonalenia własnej wiedzy praktycznej jak i teoretycznej. W niedużym gabinecie Pana Profesora, przedstawialiśmy naszych chorych, bardzo szczegółowo najlepiej z pamięci. Profesor miał wielce przyjazny stosunek do przedstawianych mu pacjentów. Badał bardzo dokładnie chorych. Po zreferowaniu rozpoznania, planu badań i leczenia pan Profesor wypowiadał się odnośnie prawidłowości, bądź niewłaściwego naszego myślenia lekarskiego.
Pierwsze przedstawienia chorych napawały nas niepokojem wręcz strachem. Po krótkim stosunkowo czasie stawaliśmy się coraz bardziej pewni. Profesor patrzył na nasze pierwsze kroki lekarskie bardzo wnikliwie z niemałą dozą surowości. Nie zamierzał nas karcić, lecz mobilizować do większej pracy na doskonalenie naszego postępowania. Częste kolokwia, sobotnie posiedzenia naukowe wypełniały nasz kalendarz życia nieustanną pracą, kosztem obowiązków rodzinnych a nawet wypoczynku. Dość pracochłonne były własnoręcznie wykonywane badania dodatkowe w podręcznym laboratorium pod ścisłym nadzorem pana Dr. Ławrynowicza.
Śledzenie grubego zeszytu, gdzie ręką Profesora jest pisana kronika życia oddziałowego, działało na mnie szczególnie mobilizująco. Profesor wymagał od nas wszystkich bardzo wiele. Codzienne sprawdzanie list obecności, punktualne o godzinie 8, wielka troska o chorych, niespotykana dyscyplina wewnętrzna poświęcona bez reszty nauce i medycynie. Ogromny autorytet Profesora a jednocześnie przeogromna skromność.
Miałem wielkie szczęście, że Pan Profesor w niedługim czasie powierzył mi samodzielne prowadzenie chorych. Rozmawiałem z Dr. Weremowiczem, czy nie można trochę odwlec w czasie tej decyzji. Odpowiedział mi wówczas, że Profesor wie, co czyni. Nie jesteś pierwszym lekarzem, który uzyskał takie uprawnienia. To powinno mieć znaczenie w przyszłości.
W czasie mojej pracy w Szpitalu przy ul. Leszno spostrzegłem, że nawet w największy mróz, niepogodę Profesor chodził ubrany w lekką jesionkę, nigdy nie spóźnił się do pracy. Jeśli pamięć moja była niezawodna, przez pewien czas pracował razem z Profesorem w Szpitalu Św. Łazarza pan Doc. Józef Rydygier. Wielokrotnie w ciągu roku byłem wyznaczany do przetłumaczenia artykułów, a czasopism zagranicznych, co przyczyniało się do śledzenia postępów w medycynie internistycznej.
Stopniowo nasze młode grono wolontariuszy coraz bardziej zasługiwało na zaufanie. Zdobywaliśmy stopnie specjalistyczne, a co dla mnie było najistotniejsze, najważniejsze, pewność Profesora, że możemy coraz bardziej samodzielnie nieść pomoc internistyczną. Tylko niewielu od Niego odchodziło. Odeszli Ci, którzy nie wytrzymywali tempa życia, jakie sobie narzucił i innym. Muszę podkreślić, iż Pan Profesor dbał ogromnie o prawidłowość terminologii lekarskiej jak i poprawność języka polskiego.
Maj roku 1957 przeprowadzka do Szpitala Wojewódzkiego na ul. Czerniakowską. Poza ogromem pracy usługowej, nieporównanie cięższym profilem chorych, dochodzą zajęcia związane ze szkoleniem podyplomowym. Oddział Prof. W. Orłowskiego stał się bowiem jednocześnie IV Zakładem Chorób Wewnętrznych Studium Doskonalenia Lekarzy. Z polecenia Pana Profesora obejmuję funkcję jego zastępcy. Grono asystentów ukierunkowuje swoje zainteresowania internistyczne na podspecjalizacje gastrologiczne, kardiologiczne, endokrynologiczne. Profesor pracuje bez zmian, jak od lat. Zawsze przed ósmą jest już w szpitalu. Codziennie bada chorych, wizytuje ciężko chorych. Ta opieka profesorska wlewa w serca i umysły poważnie chorych osób wiele nadziei, trochę radości. Widzę, że długo trwające korekty są dla Pana Profesora bardziej męczące niż przed laty. Ciągle nie odmawia recenzji. Redaguje rozprawy Wydziału Nauk Medycznych Polskiej Akademii Nauk. Posiedzenia naukowe w oddziale na ul. Czerniakowskiej stały się bardziej interesujące, dyskusje ciekawe. Godzi je zawsze z wielką prostotą Profesor. Mamy możliwość wysłuchania wykładów Pana Profesora. Dwugodzinny wykład (tylko maleńki szkic na małej kartce papieru), nieco słabszy, załamujący się głos, pełna sala słuchaczy nie tylko internistów. Ponad 80 lat życia, a jaka trzeźwość umysłu, jak wielkie upodobanie dydaktyki, przywiązanie i wiara w ludzi, praca nad ich rozwojem. Wiele cech pracy Profesora było godne pochwały, wręcz podziwu. Szczególnie godne podkreślenia była wielka umiejętność myślenia klinicznego.
Zawsze zadawałem sobie pytanie, co zadecydowało, iż Prof. W. Orłowski dokonał tak wiele w swoim życiu. Czy związana z jego osobą wielka pracowitość, olbrzymi talent, wizjonerstwo przyszłości były decydujące, że osiągnął tak wiele. Fizycznie na pewno był wątłym chłopcem, o czym pisał w swoich wspomnieniach Prof. Walenty Hartwig. Był w sumie delikatnej, niezbyt mocnej budowy mężczyzną, ledwie średniego wzrostu. Jego wiedza, bezkompromisowość, wielka zdolność do łączenia ludzi i kierowania nimi, odważne dążenie do wyznaczonego celu stały w wielkiej sprzeczności z jego wyglądem fizycznym. Habilitował w swoim długim życiu lekarskim aż 33 doktorów medycyny. Czy ktoś inny dokonał aż tyle, chyba nie. Bardzo dobrze poznałem mentalność mojego wielkiego nauczyciela.
Życie w końcowym okresie pracy w Szpitalu Wojewódzkim Prof. W. Orłowskiego toczy się na pozór normalnie. Tylko te sygnały, informacje, że Profesor ma odejść całkowicie na emeryturę. Czy to słuszne? Chyba tak? Jest w pełni sprawny zwłaszcza intelektualnie. Czy ta izolacja w domu nie będzie zbyt dużym przeżyciem dla Profesora? 28 grudnia 1960 roku ostatni raz odprowadzam Profesora do czekającego samochodu. Po tym jeszcze kilkakrotnie w pogodne dni Profesor odwiedza szpital – konsultuje chorych.
Pozostaję w stałej łączności z Profesorem. Widzę, jak męczy go brak kontaktu z chorymi. Pracuje nadal. Czyta, redaguje, udziela mi wskazówek, rad, przynoszę mu poszukiwane pozycje piśmiennictwa. Odwiedzam dom Profesora bardzo często. Wcale nie sporadyczne są odwiedziny szeregu byłych uczniów. Dyskusje, które prowadzimy, są potwierdzeniem, iż Profesor czuje się nadal potrzebny medycynie i nauce. Emerytura jest tylko formalnością, praktyka jest zupełnie inna. Zawsze, raz w roku następuje eksplozja odwiedzin. Są nie tylko ci, z którymi Profesor pracował przed wojną, w trudnych latach okupacji i zaraz po wyzwoleniu. Najliczniejsze jest grono lekarzy ze szpitali z ulicy Leszno i Czerniakowskiej. Stanowimy niejako pomost między przeszłością i teraźniejszością.
Zauważam coraz mniejszą wydolność fizyczną Profesora. Wykorzystuje On każdą okazję, aby pracować przy biurku, choć godzinę, choć kilka chwil. Istnieje potrzeba wielu uzupełnień i zmian w przygotowywanym nowym wydaniu „Zarysu ogólnej diagnostyki”. Podświadomie a może z pełną świadomością chce przekazać jeszcze coś więcej nam i historii.
Odszedł przed 40 laty, 2 grudnia 1966 roku, zamykając wielki okres polskiej interny. Pogrzeb Prof. W. Orłowskiego był niezwykle prosty, wręcz surowy. 6 grudnia najstarsi uczniowie nieśli jego trumnę. Gdy stojąc nad grobem dotknąłem trumny stwierdziłem, że jest ona niezwykle lekka. Pomyślałem wówczas, iż w powązkowskiej ziemi zakopana będzie tylko niewielka jego część. Znacznie więcej będzie nadal przebywać z nami tu w Warszawie w szpitalu na ul. Nowogrodzkiej, Lesznie i Czerniakowskiej. Gdyż w tych 3 miejscach Warszawy czuł się najlepiej, był potrzebny chorym, nauce i dydaktyce internistycznej.
Piśmiennictwo

otrzymano/received: 2006-12-14
zaakceptowano/accepted: 2007-02-10

Adres/address:
*Ryszard Brzozowski
Klinika Kardiologii i CMKP Szpital Grochowski
ul. Grenadierów 51/59, 04-073 Warszawa
tel/fax (0-22) 810-17-38

Pełna wersja artykułu Wspomnienie o profesorze Witoldzie Orłowskim dostępna w Czytelni Medycznej Borgis.
Wydawca:
Patronat:

Proszę kliknąć w wybraną okładkę aby przejść na stronę czasopisma

New Medicine

Postępy Fitoterapii

Medycyna Rodzinna



Nowa Pediatria



Nowa Medycyna



Nowa Stomatologia

Copyright © Wydawnictwo Medyczne Borgis 2006-2024
Chcesz być na bieżąco? Polub nas na Facebooku: strona Wydawnictwa na Facebooku